I znów jestem, a raczej stoczyłam się, na połowę mojej drogi.
Wszystko przez jednego człowieka, który nie jest niczemu winny.
Oj, Magdo, co ty robisz ze swoim życiem?
Trzeba się wziąć w garść i wyciągnąć paseczek na koniec roku.
Niech chociaż mama będzie ze mnie dumna.
I niech rodzina da mi spokój z wiecznym unikaniem tematu śmierci.
Nie zabiorą do lekarza, tylko mnie męczą.
Ale to w sumie takie nieważne.
Wszyscy liczymy na panującą w świecie sprawiedliwość.
Pamiętaj, kiedyś to ja będę się szyderczo uśmiechała, a tobie rozwali się świat.
Ciekawe czy wtedy będziesz się śmiała.
Ciekawe czy wtedy pojmiesz co spieprzyłaś mi.
I pomyślisz, że to było w sumie niepotrzebne.
To było maksymalnie dziwne.
Stał sobie jak gdyby nigdy nic przede mną patrząc gdzie indziej.
Chciałam zapomnieć, wolałam skupić się na bólu.
Więc strzelałam z bransoletki jak najmocniej.
I wtedy rozsypała się.
Tuż pod jego nogami.
Zupełnie jak ja w tej chwili.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz