Miałam chyba tylko tydzień spokoju.
Moje tzw napady lęku się nawróciły.
Już nawet zdarza mi się wymiotować ze strachu i stresu.
Nie poddam się.
Nie dam się pokonać.
Te uczucia mnie zabijają.
Tak to jest. Ja próbowałam zabić je, a one teraz zabijają mnie.
Chyba pora przyznać się do swoich uczuć.
Niech świat pozna prawdziwą mnie.
Tą która się boi i która pragnie choć ciutkę tej miłości od matki ziemi.
A nie tylko tą twardą i tą co sobie robi jaja.
Ta wredną.
Tą co rozdaje dobre rady na lewo i prawo.
I tylko przy dwóch osobach jestem tą prawdziwą.
I one, nie wiedzieć czemu, wspierają mnie z całych swoich sił, choć mają dużo lepsze zajęcia ode mnie.
A jednak wolą zostać Tu, ze mną.
Dziękuję z całego serca K. i D. za to, że ze mną byli w praktycznie wszystkich momentach. <3
A wy wiecie, że staram się to samo robić dla was, ale mi nie wychodzi.
Ah. No i nie wspomniałam.
Potrzebuję cię. Bez ciebie ciężko mi się oddycha.
Autodestrukcja za 3, 2, 1..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz