sobota, 30 czerwca 2012

When you look at me that way..

Śmieję się sama z siebie, że mogłam coś takiego kilka godzin temu napisać.
Czuję się przepalona i niekochana już nawet przez własnych przyjaciół.
Których już chyba nie mam.

Tylko żebym nie straciła w tym wszystkim serca.

Ciepłe piwo stworzył szatan.

Wakacje.
Ludzie, ile ja na to czekałam.
Ile planów tworzyłam.
Ile planów mi się rypło.
Przez głupi pasek, którego mi brak.
Bo jakbym się bardziej przyłożyła, już bym dawno szamotała się po domu szukając rzeczy, które mam spakować do Niemiec.
Ale niestety. I na nic pocieszenia niektórych, że "przecież nas z Niemcami dzieli tylko most" (mieszkam w mieście tuż przy granicy).
Ja chciałam jechać głębiej, chociażby na jeden dzionek do Berlina.
I na jeden do tropical island. ;>

Muszę zadowolić się swoją małą mieścinką (która posiada kino i basen który jest spoko, co jest mega zaskoczeniem dla przejeżdżających) i tym co jest wokół.
Plany? Spontan.
Ważne, że z najlepszą ekipą na świecie.

Wczoraj byłam dumna z siebie, że moje 3 podejście do pierwszego razu zaciągnięcia się papierosem się udało.
I sądzę, że chyba popadnę w ten nałóg, może nie teraz, ale kiedyś na pewno.


Jak na razie czekam aż szanowny Pan Którego Imienia Nie Znam, Ale Mówię Na Niego Dziabolo (z Algerii) wejdzie na FB i wymienimy się adresami, bo miał mi wysłać swoją czapusię / bransoletkę. Aww. *_*


Skrajna emocja? Zaciesz, bo wszystko jest normalne. I mam spokój.

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Cały mój świat potrzebuje psychologa.

Śmieszne a zarazem żałosne.
Ale ja wiedziałam, że tak będzie i w sumie odczuwam dużą satysfakcję.

I co jeszcze?
Nienawidzę jak mój życiowy motywator ma doła.
Jak widać w tym świecie nie da się być wiecznie zadowolonym, co dopiero szczęśliwym.
Mam nadzieję, że wszystko się u niego wyprostuje, bo bez tej motywacji ledwo żyję.
I przyznaję się do tego pierwszy raz.

Ten rok szkolny pokazał mi jak dużo mogę wytrzymać i w sumie jestem dumna, że skończyło się na jednej bliźnie.
Jednej, ale obrzydliwej.

wtorek, 19 czerwca 2012

Nie odgadnę czy chcesz ze mną pójść przez szaleństwo.

Ostatnio stałam się jakaś inna dla ludzi.
Może trochę bardziej oschła.
Milcząca.
Wredna?
Dogryzająca?

Nie mogę poradzić sobie z tym co czuję wewnątrz i to może dlatego.
Może dlatego, że wczoraj nie mogłam zasnąć, bo bolała mnie wątroba.
Może dlatego, że przedwczoraj gryzłam ręce ze strachu, bo miałam halucynacje.
Staczam się i to widać.
Bynajmniej po tym jak zdarza mi się krzyczeć w nocy, bo wydaje mi się, że ogromne pająki chodzą mi po ciele.
Albo jak słyszę, że ktoś chce mi się włamać do domu..
Wyobraźcie sobie strach, jakiego nigdy nie doświadczyliście.

I dlatego czasem budzę się z bolącą ręką.









Kraina czubków wita mnie z szerokimi ramionami.
Są tak ciepłe, serdeczne, że nie sposób się z nimi pożegnać.
Ale gdy już w nią wsiąknę, ramiona staną się zimne, pełne wycelowanych we mnie ostrzy, a ja nie dam rady stamtąd uciec.


niedziela, 17 czerwca 2012

Welcome to my world.

Poddałam się.
Nieoficjalnie, trochę przesadnie.
Jak Polska reprezentacja, nad którą rozpaczam.
Ale cieszę się ze szczypiornistów, bo tam zawsze znajdowało się moje serce.

I znowu stan "wszystko mnie jebie, mogę zdechnąć a wy nic".
Welcome to hell. Again.

środa, 13 czerwca 2012

Nie daj żyć emocjom.

Ciężej. Dużo ciężej niż kiedykolwiek było.
Dużo lżej niż kiedykolwiek będzie.
Nie mogę się określić, ale jest źle, skoro wiadomość o tym, że Pewna Osoba siedzi na historii w tym samym miejscu co ja , dobiła mnie tak, że nie mam sił.
Ja nie wiem no.. To bez sensu.
Radziłam sobie. Nawet nie zwracałam uwagi na to.. ale najwyraźniej tak musi być.

Od wycieczki nauczyłam się wiele.
Nie dziel się problemami. Połowa ma to w dupie, a druga cieszy się, że coś ci nie wychodzi.
Po prostu trzeba samemu to przetrzymać. Chyba, że chcesz umrzeć, zapaść się.
Tak jak ja w tej chwili.

Poszlocham w podusię i przejdzie.
Z Pezetem w tle.
Postaram się w następnych 2 tygodniach objawić się światu.
Że jednak nie mam serca z kamienia i kocham jak każdy na świecie.
W ten cudowny sposób przegram zakład z panem A. i będę mu wisiała dobre wyjście do kina.
Szlag.


"Długo nie leczona depresja najczęściej prowadzi do schizofrenii, albo mocno podobnych do niej stanów." - Zabrzmiało to dla mnie jak wyrok, biorąc pod uwagę moje 1,5 roku depresji (przedtem 2 lata zrytej psychiki wg p. psycholog) i to co czasami słyszę czy widzę w nocy. Co prawda coraz rzadziej, ale zaczynam się bać.
Jak coś to spierdalam do lekarza.

niedziela, 10 czerwca 2012

Level hard.

Dopiero teraz zauważyłam, że mój zaawansowany poziom piekła rozpoczął się w piątek 13.04.
Aha, ja to mam fajne szczęście.

A tymczasem, od wakacji biorę się za siebie.
I nie ma chuja.
55kg będzie? MUSI.
Tak na dobry początek.

sobota, 9 czerwca 2012

(...)

Muszę porzucić myśli o tym człowieku.
Nie może tak być.
Jakieś dziwne, błędne koło.
Po co mam się przejmować kimś, kto przejmuje się już kimś innym?
Jaja by były wtedy gdy ten "ktoś" byłby mi bliski. W sensie ten ktoś kim się on interesuje.
Rykłabym śmiechem zamieniającym się w szloch.

Trzeba się w końcu z tym ogarnąć, bo wbrew pozorom nie mam zamiaru być forever alone.


+ Psują mi się te dobre relacje, przez jedną, głupią rzecz.
To nie moja wina, że nie lubię kogoś aż tak. -,-
Chyba że nie chodzi o to..
Mętlik w czaszce.

piątek, 8 czerwca 2012

Again.

Tak więc znowu tu wracam, po raz 32.
32 razy od kwietnia upadałam.
Zdążyłam się nawet już zaprzyjaźnić z ziemią.
No cóż.. ktoś musi być pokrzywdzony, żeby inni mogli być szczęśliwi.

Tymczasem mecz otwarcia EURO 2012.
Tak, wiem, większość tym już rzyga.
A ja się nawet cieszę.
Kawka w ręku, meczyk w tv, ciastka na stole, rodzina w komplecie i jedziemy.

POLSKA, DACIE RADĘ.

czwartek, 7 czerwca 2012

Cały świat trzymam w moich dłoniach I zamieniam w drobny mak, i upadam, konam.

Dno.
Ja już nie mam siły by z tym walczyć.
Poddaję się, chociaż na ten jeden dzień.

Nawet nie wiesz jak serce mi się rwie w twoją stronę.
I chyba już tego nie kontroluję.
Ja tym nie steruję.
To nie moja wina.

Może czas w zupełności przyznać się wszystkim, że jednak nie mam serca z kamienia?

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Willst du bis zum Tod, der scheidet sie lieben auch in schlechten Tagen?

Zrobiłabym coś w pewnej sprawie, ale nie jestem chyba na to gotowa.
Chociaż mam wszelkie możliwości.
I jedna głupia rzecz dała mi jedną głupią nadzieję.


Ale muszę przyznać, że z jednego jestem strasznie dumna.
Mam plany.
Otóż przykładam się do niemieckiego.
Będę uczyć się na umór tego języka.
W przyszłości, po studiach (a może przed studiami, żeby zarobić) jadę do Niemiec.
Wyjadę na rok, dwa, może więcej.
Może poznam tam wielu wspaniałych ludzi?
W każdym bądź razie to plany bardzo odległe.
Na razie przykładam się do j. niemieckiego.
10 słówek dziennie (może więcej) i jedziemy.

Nie wiem czemu. Jakoś polubiłam ten kraj.
A może to sprawka Rammsteina?





piątek, 1 czerwca 2012