Poddałam się.
Nieoficjalnie, trochę przesadnie.
Jak Polska reprezentacja, nad którą rozpaczam.
Ale cieszę się ze szczypiornistów, bo tam zawsze znajdowało się moje serce.
I znowu stan "wszystko mnie jebie, mogę zdechnąć a wy nic".
Welcome to hell. Again.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz