piątek, 4 maja 2012

Martwa pustka.

Szkoda, że nie mam jakiegoś planu na "czarną godzinę".
Ona nadeszła.
No zdążyłam przewidzieć to, że ten jebany, NAJGORSZY rok się powtarza..
ale nie sądziłam, że aż tak dosłownie.
Muszę to z siebie wyrzucić.
Otóż ktoś nagle wyskoczył ze swoim "chcę tego od nowa. chyba cię potrzebuję."

A ja się pytam. JAK?
Jak ktoś może mówić tak o mnie...
Jak mogę pomóc komuś przeżyć, dzielić rzeczywistość na pół, skoro ja swojej nie mogę udźwignąć?
Jak ktoś może mnie potrzebować skoro ja sama czuję się jak kawałek wycieraczki?

Niby tego chciałam.
Ale temu na górze pomyliły się osoby.
Chyba. Nie.. na pewno.
Jest 03:22 a ja odchodzę od zmysłów.
Od 22:00 płakałam.
5,5h rzewnego i bezlitosnego użalania się nad sobą.
Opadam z sił.
Niemo błagam resztkami swojej godności kogokolwiek o pomoc.
Jeszcze nigdy nie pchało mnie tak na drugą stronę.

Dziś w jednej z okolicznych wiosek miała miejsce próba samobójcza.
Dziewczyna chciała skoczyć z 4 piętra.
Nie mam pojęcia dlaczego, czy była pijana.
Doprawdy podziwiam mamę, że tylko w takich chwilach pyta czy "wszystko ze mną okej".
Pół godziny wypytywała czy serio dobrze się czuję.
"Tak mamo." - odpowiadałam ze sztucznym uśmiechem na ustach.

Nie wiem, coś złego się ze mną dzieje.
Czuję mrówki, które chodzą po moim ciele.
Słyszę kroki w kuchni choć wszyscy śpią.
Ale powtarzam się.
I chyba wybiorę inną opcję niż samotność.
Bo to najgorsze kurestwo jakie tylko może być.
Może znajdę kogoś kto będzie miał siłę mnie wesprzeć.

Co jak co, ale nie spodziewałam się, że zdrowie również ulegnie małemu zniszczeniu.
Coraz częściej kuje mnie w sercu i w wątrobie.
Pamiętam mury szpitalne na oddziale kardiologicznym.
Niby nic nie wykryli. Miałam się stawić na dodatkowe badania, które by ewentualnie pokazały co i jak.
Ale wtedy zaczęła się moja autodestrukcja.
Zaparłam się rękami i nogami. No i nie pojechałam.
Pamiętam jak przez mgłę ostatnie słowa lekarza.
"Nie przemęczaj się, nie stresuj, nie pij dużo kawy."

Stresuję się codziennie, bo jestem zmuszona przebywać w dużych skupiskach ludzi.
A kawę piję codziennie.
Kilka razy dziennie.
Nie wiem jak to będzie, bo mam zamiar jeszcze rozpocząć ćwiczenia na odchudzanie.

Serce, depresja, stany lękowe, halucynacje spowodowane stresem (słuchowe, czuciowe), bezsenność, słabe krążenie w kończynach. A ja bez lekarza. Damy radę?


Nie wiem.
Najchętniej bym to zakończyła w cholerę.
Ale tego nie zrobię.
Bo jestem w połowie drogi.
Związane ze śmiercią mam TYLKO myśli.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz