Pisanie swoich odczuć tutaj w małym stopniu pomaga.
Wylewasz z siebie absolutnie wszystko, a przy okazji masz pewność, że nikt niepowołany tego nie będzie czytał.
Piszesz jak chcesz i kiedy chcesz.
A przy okazji także CO chcesz. A to dla mnie w tej chwili najważniejsze.
To chyba najwyższa pora żeby albo zebrać się w sobie, albo udać się do specjalisty.
Może jakieś dobre leki nie załatwią mojego obrzydzenia do świata i do samej siebie, ale wspomogą walkę.
Bezkresną szarpaninę.
Gdzie nie możesz odnaleźć choć procenta dawnej siebie.
Taki wiek. Zastanawiamy się kim jesteśmy.
Jak i dlaczego tak wygląda rzeczywistość.
Czy naprawdę jesteśmy tym kimś kim zawsze chcieliśmy.
Akurat wszystkie te pytania mają odpowiedź.. hmm.. jakby to ująć.. smutną.
Jestem teraz kimś kim nie chciałam być.
Kimś tak bardzo nielogicznym.
A w dodatku nie mogę ze sobą wytrzymać.
Wszystkie pozytywne myśli po prostu detonuję.
Ale dziś było inaczej.
Wyszłam z domu z myślą ' to może być fajny dzień '.
Gdy sobie to uświadomiłam jakieś dziwne światło przelało me serce.
W sumie trochę bez sensu, bo po połowie dnia już miałam wszystkiego dosyć.
Chciałam.. właściwie jeszcze chcę.. zniknąć.
Rozpłynąć się. W sensie bardziej negatywnym.
Bo jeżeli miałabym się rozpłynąć pozytywnie to tylko w czyiś ramionach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz