Moim demonem jest depresja. Monotonia.
No i ja.
Nie przez wszystkich rozumiany neurotyk.
Czym więcej wiem o sobie z perspektywy lekarza psychiatry, tym bardziej boję się samej siebie.
Wiadomo, przed samą sobą nie ucieknę.
W sumie to mój zapał skończył się krócej niż przewidywałam, bo tylko 2 - 3 dni jak mniemam, ale dużo mi dał.
Zrozumiałam, że w dużej części moje samopoczucie jest zależne ode mnie.
Muszę walczyć.
Tylko jaki jest problem?
Ja nie wiem z CZYM dokładnie mam walczyć.
Z depresją? Staram się.
Staram się nie podporządkowywać się pustym a zarazem czarnym myślom.
A z samą sobą nie mogę walczyć.
Mogę się jedynie oszlifować.
Ale to gryzie się z poradami przyjaciół. "Bądź sobą, nie zmieniaj się."
Może w końcu trzeba się czemuś / komuś sprzeciwić.
Pokonać te długotrwale działające wśród społeczeństwa schematy.
Powiecie, że przecież nie wiem o czym piszę.
Macie rację.
Tak dokładnie nie wiem.
Ale uważam, że trzeba z czymkolwiek coś zrobić.
No i podobno jest wolność słowa.
Jakoś tak jestem dziwnie nastawiona do świata po 4 razie oglądania "V jak Vendetta". Chyba będę tyle razy to oglądać, abym uświadomiła sobie coś i w tym pozostała.
"- Dlaczego nie giniesz?
- Bo pod tą maską kryje się coś więcej niż człowiek. To idea. A idee są kuloodporne. "
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz